nie wiem czemu, ale gdy była mniej sławna bardziej ją lubiła. pamiętam ją z filmów kiedy jeszcze prawie nikt nie pamiętał jej nazwiska. Polubiłam ją po "Jeery'm Maguire", a później wraz z Bridget i Chicago sympatia przeszła.
Nie bądź śmieszna. Przecież te role zapewniły jej właśnie sławę i nominacje do Oscara - najważniejszej nagrody filmowej świata!!! Ona, jak każdy w Hollywood, dążyła do tego i osiągnęła to. Myślisz, że rzuciłaby wszystko, byleby zyskać na nowo twoją sympatię? Daj spokój. No ale to twoje zdanie w końcu...
ja tak miałam z Russellem Crowe.na samym początku bardzo go lubiałam,nawet mi się podobał,ale jak się naoglądałam o nim różnych programów i nasłuchałam złych rzeczy to normalnie przestałam go lubić.teraz jest dla mnie obojętny,w sumie aktorem jest dobrym i staram się nie myśleć o jego prawdziwym charakterze.